No weź, wstydzę się! O tym jak przestać być kompleksiarą w świecie top modelek.
„Kompleks
- kojarzy się obecnie przede wszystkim z zaburzeniem. W potocznym rozumieniu
określa się w ten sposób niemiłe, wstydliwe dla danej jednostki tematy związane
z ekspozycją społeczną, cechami wyglądu
lub charakteru, których poruszenie wywołuje wstyd, lęk, niepokój.” No tak, to jest psychologiczna definicja
kompleksu. Teraz ja przedstawię Wam swoją definicję. Kompleks – czyli boję się
rozebrać przed swoim facetem, bo mam za małe cycki, za duży tyłek, fałdy na
brzuchu, cellulit. Boję się wyjść na dwór bez makijażu, bo mam krosty,
zmarszczki przebarwienia. Boję się wyjść w dresie z nieumytymi włosami. Kompleks,
czyli boję się, bo - CO POMYŚLĄ O MNIE INNI, JAK MNIE BĘDĄ WIDZIEĆ. Kompleksy
tak naprawdę nie biorą się z naszych niedoskonałości, ale przede wszystkim z
tego, że świat i media promują doskonałość. Czym jest, więc doskonałość ? To
coś, co jest idealne, piękne, estetyczne, czytaj Photoshop. Tak, tak. Czujemy
się gorsi, brzydsi, niedoskonali, bo konkurujemy z programem, a nie żywą osobą.
W dzisiejszych czasach mamy dostęp do tylu programów, które w kilka sekund
poprawią nasze twarze i ciała. Ale – nie w tym rzecz, nie o to przecież chodzi,
żeby stać się jednolitą, zlaną masą. Cała sztuka polega na pokochaniu i
zaakceptowaniu siebie w świecie, który wymaga od Nas bycia – nieskazitelnym.
Każdy z Nas jest wyjątkowy przez cechy, które posiada. Jedni mają piegi, innym
robi się zmarszczka w nietypowy sposób, jeszcze inni mają jedno ucho zagięte,
drugie proste. Ukrywamy to wszystko – pod toną makijażu, czy odpowiednią fryzurą.
Wstydzimy się tego, co Nas wyróżnia, bo Nasza twarz nie jest idealna. Ale,
prawda jest taka, że nigdy nie będzie. Szczerze powiem Wam, że nigdy nie
wstrzyknęłabym sobie botoksu, ani nie zoperowałabym żadnej części mojego ciała.
Ostatnio będąc z mamą w sklepie przeszła obok Nas kobieta – piękne długie
włosy, szpilki i modny płaszcz. Kobieta myślę ok 60 lat. Z tyłu – nic na to nie
wskazywało, z przodu eh – twarz zalana botoksem. Usta większe, zmarszczki
naciągnięte. Ledwo otwierała usta. Spojrzałam na swoją mamę i powiedziałam –
mamo jesteś taka piękna! I cóż z tego, że ma zmarszczki i wstydzi się tego, że
nie wygląda jak te Panie na okładkach magazynów. Wiecie – dla mnie estetyka nie
tkwi w wygładzonej twarzy, ale w promieniującej buzi, mimo upływu lat. Ja
osobiście wyleczyłam się w kompleksów. I mimo, że codziennie oglądam piękne
ciała – modelek, przerobione buzie dziewczyn na Instagramie, czuję się piękna.
Zaakceptowanie siebie, to ważny krok w odnalezieniu się w tych trudnych,
wymagających czasach. Jest taka śmieszna zależność – kiedy mamy kręcone włosy,
chcemy mieć proste, kiedy mamy proste, chcemy mieć kręcone, mamy blond – chcemy
ciemne, mamy ciemne – chcemy blond, krótkie zapuszczamy, a długie ścinamy. I
tak w kółko. Wciąż chcemy czegoś innego, wciąż czujemy się źle w swoim ciele.
Nie mówię, że zmiany nie są dobre, oczywiście, że są ! I są Nam bardzo
potrzebne. Zapuszczałam włosy kilka dobrych lat, marzyłam o tym, żeby wiecie –
mieć włosy do tyłka. Już prawie byłam na finishu swojego celu i nagle –
zobaczyłam zdjęcie dziewczyny z krótkimi włosami. Zetnę! No i ścięłam. Spojrzałam
potem na swoje dawne, długie włosy i pomyślałam – heh, tyle zapuszczania i co?
Ucięłaś durna. Ale powiem Wam, że pokochałam swoje krótkie włosy. Tak samo jak
swoją krzywą jedynkę, czy małe piersi. I chociaż nie mam 160 cm wzrostu jak
moje koleżanki, ani nie ważę 50 kg – czuję się piękna. Mam wiele
niedoskonałości – przebarwienia na buzi, trądzik, wychodzące zmarszczki na
czole i przy ustach. Mam zbyt mały biust i cellulit (tak, tak mam cellulit ) na
pośladkach i udach – uwielbiam siebie taką, jaka jestem. Nie porównuję się do
innych – szkoda mi na to czasu i energii. Stwarzam piękną wersję siebie, bo
przecież nigdy nie będę kimś innym. I szczerze mówiąc – nie chciałabym dziś
zamienić się z kimś ciałem, bo uczyłam się siebie kilkanaście dobrych lat i
jestem w punkcie, w którym uwielbiam swoje ciało. I być może komuś się ono nie
podoba, ale być może komuś podoba się ono bardzo. Wiecie – ile jest na świecie
ludzi, tyle jest przecież gustów. Każdemu podoba się coś innego. Facetom podobają
się różne kobiety, tak samo i kobietom – różni mężczyźni. I jeśli mamy problem
z odstającymi boczkami, albo fałdami na brzuchu – nie musimy robić z tego tragedii.
Często to, co widzimy my, jest totalnie niezauważalne przez drugą osobę. Nie ma
sensu robić tragedii z kilku plam na buzi i palców jak serdelki. Nie ma standardu,
do którego mamy się upodobnić, powiem więcej – nie powinniśmy nawet tego robić!
Dlatego – zamiast szukać w sobie wad i
niedoskonałości, zacznijcie szukać dobrych stron i piękna. Każdy jest wyjątkowy
i wiecie - jeśli pokochamy siebie i
zaakceptujemy to jacy jesteśmy, inni też będą potrafili się w Nas zakochać ! Gwarantuję
Wam to!
Ludzie, którzy udostępniają swoje zdjęcia na Instagramie - chcieliby wyglądać tak, jak na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńModelki chciałyby wyglądać tak, jak wyglądają na okładkach.
A kompleksy? Przeszłam z nimi długą drogę. Zaczęła się niewinnie, od zwykłych kompleksów i nieidealnego ciała, które jako tako akceptowałam. No taka byłam.
A później? Później zaczęło się porównywanie z innymi. Nie ja zaczęłam; inni zaczęli. Mój ówczesny chłopak tak robił. Mogłabym mieć takie włosy jak tamta; mogłabym schudnąć jak jeszcze inna; mogłabym nosić szpilki i sukienki jak ta. Bezustanne porównywanie do koleżanek, w których towarzystwie się obracał zaczął lawinę, która zakończyła się anoreksją.
Dlatego kompleksy są niebezpieczne, bo dobrze karmione, potrafią zniszczyć. I zazdroszczę Ci. Zazdroszczę Ci w tym dobrym sensie tej pewności siebie. Ja jej nie mam, niestety.