Lalka Barbie, Ken, willa i ich niebieski Cabriolet. Historia jednej dziwnej znajomości.

Chyba każdy w swoim życiu miał okazję poznać jedną, idealną osobę. Ale nie taką idealną w sensie miłosnym, tylko takim ogólnym, wiecie – Barbie, albo Ken. Mi też się to przydarzyło. Poznałam faceta, który był idealny. Rysy twarzy, ton głosu, maniery, sylwetka, uśmiech, poczucie humoru, bla bla bla. Wspólne spędzanie czasu. Romantyczne kolacje. Spontaniczne wycieczki. Komplementy. Wszystko było obrysowane takim pięknym czerwonym serduszkiem.  I to serduszko towarzyszyło mi przez cały dzień. I tak: chciał wybudować mi dom, kupić wymarzony samochód, kalosze w kwiatuszki, buldożka francuskiego, zabrać do Hiszpanii, Paryża, do Chorwacji,  dać dzieci. Kochanie spójrz jaki piękny obraz, marzy mi się taki, ale jest mega drogi – To nic, jaka teraz będzie okazja misiu? O Mikołajki – kupię Ci go. Miałabym po prostu wszystko. Wszyscy byli w nim nieziemsko zakochani. No właśnie. Wszyscy oprócz mnie. I tak uśmiechałam się do niego, trzymałam za rękę i jadłam kolację. Wciąż przytakiwałam, że wszystko jest w porządku, wszystko przecież było idealnie – tak jak zawsze marzyłam. Nosił mnie na rękach, kiedy była przede mną duża kałuża. Albo pocierał ręce, kiedy na dworze było bardzo zimno.  Wciąż słyszałam –  zobacz jaki on jest idealny, miałabyś takie idealne życie. Miałabym. Minęło półtora miesiąca. Obudziłam się któregoś dnia, spojrzałam w lustro i pomyślałam – dla kogo Ty to robisz ? I tak patrzyłam i cholera jasna w ogóle nie widziałam w tym odbiciu starej siebie. Zdałam sobie sprawę, że wszyscy chcą żebym z nim była, ale ja kompletnie tego nie czułam. Usiadłam w kuchni i zaczęłam płakać. Spojrzałam na mamę i powiedziałam – Wiesz mamo, bo ja chyba go nie. . . Moja mama przytuliła mnie i powiedziała – Dobrze robisz, bo wiesz życie wcale nie jest idealne.  W tamtym momencie zrozumiałam jedną, bardzo ważną rzecz – miłość to jedyny idealny stan. W tej całej swojej nieidealnej postaci jest naprawdę niesamowita. Miałam spokój i harmonię. Miałam związek z człowiekiem, który był dla mnie dobry. A mimo to – nie widziałam w Nim nic prócz dobra. Wiele razy próbowałam go pokochać, ale moje serce nigdy nie zabiło. Miałam wybór – mogłam z nim zostać i mieć dobre życie, albo odejść i pozwolić mu pokochać kogoś innego. Mogłam być materialistką, mogłam być panią, mogłam być damą. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że mogłabym tak żyć. Raz tylko wyobraziłam sobie nasz ślub – ślubuję Ci miłość i wierność. . . Nie nie, proszę księdza, on jest po prostu dla mnie dobry, ja go nie kocham. W dzień po naszym rozstaniu założyłam swoje porwane spodnie, których nie nosiłam od kilku miesięcy. Ubrałam rozciągnięty sweter i związałam na górze koka. W tamtej chwili wzięłam oddech pełną piersią i poczułam, że znów jestem sobą. To, co chciałabym Wam przekazać tą historią, to to, że nie warto tak żyć. Na swoim przykładzie wiem, jak ciężko jest zmusić się do miłości, wybrać to, co racjonalne. Cholera, przecież życie powinno być magiczne! Powinna być w nim nieidealna miłość. Jeśli kogoś kochamy, nigdy nie będzie idealnie. Zawsze będą kłótnie, zawsze będą nerwy i chwile milczenia. Tylko wiecie, warto się zastanowić – czy chcę przeżyć swoje życie z kimś kogo nie kocham i wybieram racjonalnie, czy wolę wybrać miłość, jakkolwiek trudna będzie. Życzę Wam kochani, żebyście zawsze dokonywali wyborów sercem. Zawsze.

Komentarze

Popularne posty