Miłość, czy nie miłość ?

Próbowałam odnaleźć swoją definicję miłości. Taką osobistą – bo wiecie dla każdego miłość jest czymś innym. Wzięłam więc pod lupę swój poprzedni związek, bo przecież kochałam tak? – to z mojego założenia była miłość. Zaczęłam analizować to i owo, wypisałam wszystko co w nim było, a czego mi brakowało i podsumowując, stwierdziłam – Ej,  to nie była miłość, to było emocjonalne uzależnienie od drugiego człowieka. Teraz jestem mądralą, ale jak to mówią – lepiej późno niż wcale. Jak odróżnić miłość od uzależnienia ? Po rozstaniu. To, w jaki sposób rozstają się ludzie, świadczy o tym, czy to była miłość.  Pamiętam moment, w którym spotkałam się z X i powiedział mi, że odchodzi. Od pierwszych chwil  wiedziałam, że chcę go puścić wolno, chcę żeby był szczęśliwy, bo go kochałam. Patrząc na niego, serce łamało mi się na pół, bo wiedziałam, że przecież odchodzi do innej kobiety, ale w głowie miałam – puść go, bo on tego chce. Sama siebie wtedy nie poznałam. Wypłakałam to, wykrzyczałam, analizowałam dniem i nocą, ale nie pisałam, nie dzwoniłam – NIE. Odszedł, musisz się z tym pogodzić – powtarzałam jak mantrę. I wszystko byłoby już dawno w porządku, gdyby nie te jego wątpliwości. Myślę, że oboje cierpieliśmy na to dokuczliwe uczucie – emocjonalne uzależnienie od siebie. Nie mogliśmy się odciąć, mimo, że to uczucie nas rujnowało. Nas, to pół biedy, to rujnowało wszystkich dookoła. Nie da się tak żyć, mieć dzieci i udawać, że szczęście jest na wyciągnięcie dłoni. Po prostu się nie da.  Doskonale pamiętam jak się wtedy czułam – jak gówno. Dosłownie. Nie jadłam, nie wychodziłam do ludzi. Wszystko dlatego, że on też nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Dziś już wiem, że byłam od niego emocjonalnie uzależniona, bo kiedy odszedł zawalił mi się cały świat. Dlaczego ?  Przecież zabrakło w nim tylko jednego człowieka. Tak właśnie działa to niepozorne uczucie, często mylnie definiowanie jako miłość. Być może towarzyszyło mu jakieś uczucie, ale to z pewnością nie to, które powinno nas budować. Jaka byłam w tej relacji? Ostatnio spotkałam koleżankę ze studiów. Rozmawiałyśmy i nagle mówi do mnie – Wiesz dobrze teraz wyglądasz, widać, że jesteś szczęśliwa, przez 2 lata studiów zawsze byłaś smutna i zła, bez kija nie podchodź, teraz jesteś taka otwarta, wszędzie Cię pełno. I wtedy dotarło do mnie, że w tej relacji totalnie zatraciłam siebie. Kim byłam ? Nie wiem.  Nie cieszyłam się z życia, wszystko mnie przytłaczało, nie miałam ochoty zmieniać swojego życia, nie miałam ochoty budować swojego świata. Był tylko on – próbowałam zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy. Czasem się zastanawiam, czy nie byłam w związku z cebulą – tyle razy wyłam. Dziś ciągle się śmieję. Dziś chcę zmieniać swoje życie, budować je, chcę skakać i tańczyć jednocześnie. Dziś – jestem szczęśliwa. Noszę kolorowe marynarki, śmieszne koki i dziwne paznokcie. Pokochałam swoje życie i wciąż mi mało, wciąż chcę robić więcej, chcę się rozwijać, chcę żyć! No dobrze teraz jest teraz, ale co było, kiedy on odszedł ? Ciarki mnie przechodzą na myśl o tym jak się wtedy czułam. Marzyłam, żeby to wszystko minęło. W tej relacji brakowało podstawowych fundamentów budujących związek. Samo emocjonalne przywiązanie nie daje gwarancji szczęścia, właściwie to niesie ze sobą wszystko co złe. Jak z tego wyszłam ? Sama nie wiem. Nie znalazłam złotego środka. Każdego dnia wstawałam z łóżka i powtarzałam sobie do znudzenia – Jesteś sama, musisz o siebie zadbać. Cholera jasna, nie macie pojęcia jak bardzo było mi to potrzebne! Nie mogę w to uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu nie mogłam oderwać swoich myśli od tego człowieka, a dziś może raz na jakiś czas przypomnę sobie o nim na chwilę – to wszystko. Dzisiaj wiem już jaka jest definicja miłości. Miłość jest wtedy, kiedy czujesz swobodę, kiedy masz przyjaciół, masz pasję, robisz to, co kochasz i się realizujesz. Miłość jest wtedy, kiedy możesz powiedzieć o tym wszystkim drugiej osobie. Kiedy czujesz, że możesz zaufać, możesz spać spokojnie. Nigdy jednak nie masz tej pewności, że to będzie trwało już zawsze, bo miłość rządzi się przecież swoimi prawami. Nie mamy wpływu na to, co czuje, myśli i robi drugi człowiek, ale – mamy wpływ na to kim jesteśmy. Teraz powiem Wam kim ja jestem. Jestem szczęśliwą kobietą. Kobietą, która ma swoją pasję, przyjaciół i nie boi się iść do przodu. Jestem kobietą, która chce się realizować i czuć wiatr we włosach. Jestem sobą – wariatką, która rzuca pracę, bo jej się to przyśniło. Teraz wiem, że kiedy spotkam fajnego faceta, będę mogła zbudować naprawdę dobrą relację, bo miłość  to przede wszystkim – bycie sobą! 

Komentarze

  1. Mądrze napisane :) wiele osób zatraca się w związkach zapominając o tym kim są, skąd pochodza... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm jeśli miłość szukasz to chyba jeśli akceptujemy nawzajem siebie jakimi jesteśmy, jeśli nie jesteście szczerzy wobec siebie to przykro to musiało się tak skończyć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty