Nierandkowalna, czyli jakich błędów nie popełniać na randkach!
Przyjaciółka
powiedziała mi kiedyś – „Początki związku są najfajniejsze, a już w ogóle
najlepsze to są randki!” – „Ja to nie lubię randek, wkurza mnie opowiadanie o
sobie, słuchanie o kimś, drażnią mnie pytania – Czym się zajmujesz? Co lubisz
robić?”– „Głupia jesteś, to jest super !” Kiedy zostałam sama po długim związku,
jakoś nie miałam ochoty spotykać się z facetami, najlepiej jakbym już od razu
miała takiego, co to mu nie trzeba niczego tłumaczyć! Niestety – tak się nie dało,
a moi przyjaciele bardzo chcieli, żebym była szczęśliwa,. „Umawiaj się na
randki!” – słyszałam od każdej napotkanej osoby. „Spróbuj, chociaż idź i kogoś poznaj!”.
Pierwsza moja randka była chyba najtragiczniejsza! Zaraz po rozstaniu umówiłam
się z pewnym chłopakiem przez facebooka. Nie sądziłam, że to będzie randka, wiecie
miało być piwo i taki wieczór po prostu z kolegą. Dostałam wtedy piękną, różową
różę, którą wyjął zza kurtki. Poszliśmy do baru i tutaj padnie moja pierwsza
randkowa rada – NIGDY NIE UMAWIAJ SIĘ Z
FACETEM NA PIWO, ZARAZ PO ROZSTANIU!
Upiłam się i wyłam jak głupia, opowiadając jak mi ciężko po rozstaniu. I ta róża stała w tym flakonie przed Nami. O
Boże – jak sobie przypomnę jak mi było potem wstyd. No i cóż, nic z tego nie
wyszło. Powiedziałam sobie wtedy – „Chyba jest jeszcze za wcześnie”. Dlatego
druga randka była znacznie później. Poznałam bardzo fajnego faceta –
przystojny, troskliwy, zabawny i dobrze zbudowany. Umówiliśmy się na obiad.
Miałam już wtedy w głowie myśl – „Muszę zmienić swoje życie, próbować czegoś
innego, nowego!” Wiecie – i to było bardzo dobre, tylko nie powinno się
stosować tej zasady do jedzenia, a już z całą pewnością nie do takiego, które kiedyś
mogło Wam zaszkodzić. Zamówiłam pierogi ze szpinakiem. Romantyczne spotkanie,
świece i ja jedząca te cholerne pierogi. I wszystko byłoby w porządku, gdyby
nie fakt, że nagle zaczął boleć mnie brzuch. Zasada numer dwa – NIGDY NIE ZAMAWIAJ NA RANDCE JEDZENIA, KTÓRE
MOŻE CI ZASZKODZIĆ. Słuchajcie, modliłam się żeby spotkanie się już
skończyło. Pamiętam, że odprowadził mnie na autobus, a ja pożegnałam go tak,
jakbym miała go dosyć. Prawda jest taka, że nie wiedziałam czy dojadę do domu. Kolejna
randka była wyjściem do kina – chłopak był moim kolegą i stwierdziłam – „Zaprasza
mnie to pójdę, rozerwę się, a co!”. Przed kinem poszliśmy coś zjeść – a wiecie,
ja bardzo lubię sos czosnkowy. I tutaj będzie rada numer trzy – IDĄC NA RANDKĘ MIEJ NA UWADZE FAKT, ŻE
FACET MOŻE CHCIEĆ CIĘ POCAŁOWAĆ, WIĘC NA LITOŚĆ BOSKĄ - NIE ZAMAWIAJ NIC ŚMIERDZĄCEGO
DO JEDZENIA! Jak wybrnęłam z tej sytuacji ? Wstyd się przyznać, ale
powiedziałam – „Wiesz co, śmierdzi mi z buzi czosnkiem!”. Taaak, witajcie w
moim świecie! Później jakoś traumatyczne wspomnienia uleciały i stwierdziłam,
że mogę znów spróbować. Kawa, pojechałam na kawę. Facet – przystojny, wysoki,
szarmancki. A ja – wiecie jestem kobietą, która jak słyszy słowo –
kawa, myśli – KAWA, a nie randka. Ubrałam się w jeansy, rozciągnięty sweter,
związałam na górze samurajski kok iii jazda! Podjechał po mnie samochodem. Jego
samochód wyglądał jak z okładki. Wysiadł z niego w garniturze za miliony, przywitał się i otworzył mi
drzwi. Pamiętam minęłam wtedy sąsiadkę, spojrzała na mnie tak, jakby chciała mi
powiedzieć – „Wszyscy sąsiedzi będą wiedzieli, że masz sponsora!” Zasada numer
cztery – IDĄC NA RANDKĘ KONIECZNIE USTAL
DRESS CODE, ŻEBY NIE WYGLĄDAĆ PRZY SWOIM PARTNERZE JAK GALERIANKA! Było mi
strasznie wstyd, widząc spojrzenia ludzi w kawiarni. Ze stresu wylałam kawę, i strąciłam
ze stołu cukiernicę. Podeszła do Nas kelnerka, która zjadała wzrokiem faceta z
którym przyszłam na spotkanie. Śliniła się jak pies, to było okropne! Nie
patrząc nawet w moją stronę zapytała – „Podać panu coś jeszcze?” Nie wiem co we
mnie wtedy wstąpiło, czasem jest tak, że myślę głośno, moja buzia wypuści z ust
słowa, zanim mózg je przeskanuje. To był właśnie taki moment! „Loda, podaj mu
loda”. Złapałam się za usta. Spojrzała na mnie i nie wiedziała co ma
powiedzieć. Zrobiła się czerwona i uciekła. A on – zaczął się śmiać, mówiąc – „Jesteś
taka słodka”. Serio? Zasada numer pięć – ZRESETUJ
W GŁOWIE PRZYCISK MYŚLENIA, TAK ŻEBY BYŁ SZYBSZY, NIŻ PRZYCISK MÓWIENIA!
Miałam też rankę, która miała być spacerem po starym mieście. Tego dnia
wyskoczyło mi na twarzy jakieś okropne uczulenie, wiecie chciałam się zrobić na
bóstwo – posmarowałam się na noc kremem, ale zapomniałam sprawdzić datę
przydatności! Tak – kosmetyki też ją mają. Zasada numer sześć – NIE EKSPERYMENTUJ Z KOSMETYKAMI DZIEŃ PRZED
RANDKĄ! Wstałam rano i miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Chciałam odwołać,
ale nie wymieniliśmy się numerami, ustaliliśmy już godzinę i miejsce, a on nie
był dostępny na facebooku. Czekałam, czekałam, ale się nie pojawiał. Nałożyłam
na twarz szpachlę i poszłam na spotkanie – nie wystawiam ludzi, a wiedziałam,
że dojeżdża spoza mojego miasta. „Trudno, muszę iść z taką twarzą!” Spotkanie
było fatalne. I nie chodzi o moją wypryszczoną buzię. Facetowi jadaczka się nie
zamykała. Ja nawet nie pamiętam o czym on mówił, marzyłam żeby spotkanie się
skończyło, a najgorsze było to, że on uważał, iż świetnie się Nam rozmawia! Jestem
osobą bardzo wyrazistą – wiecie nie ukrywam emocji, mam je wręcz wypisane na
twarzy. Siedziałam oparta o krzesło i w tym momencie ziewnęłam tak, jak jeszcze
nigdy dotąd. Byłam już tak znudzona, że nie zorientowałam się nawet, że nie
zasłoniłam buzi. Rada numer siedem – NAWET
JEŚLI JESTEŚ ZAŻENOWANA SPOTKANIEM, NIGDY TEGO NIE POKAZUJ W DEMONSTRACYJNY
SPOSÓB! Zamilkł. Spojrzałam na niego i nie wiedziałam, co się dzieje – „Czemu
już nic nie mówi, co się stało? Od 3 godzin jadaczka mu się nie zamyka”. I
wtedy padło – „Chyba Cię zanudzam, lecimy”. Wiecie, nie ukrywam, że bardzo chciałam
żeby w końcu się przymknął i żebyśmy mogli wyjść już z kawiarni, w której
zapuściłam 4 metrowe korzenie! Tylko głupio tak – bo jemu chyba było przykro.
To była moja ostatnia randka. „Definitywny koniec randkowania! Teraz umówię się
z kimś, kto zawróci mi w głowie! Żadnych przypadkowych facetów! Koniec! Będę
sama i już !” No i nie randkowałam. Odpuściłam sobie spotkania. Wiadomości
ignorowałam albo pisałam „Wiesz jestem zajęta, nie jestem gotowa na relację,
mam dużo pracy, przepraszam dziś nie mogę, mam już plany”. A wszystko dlatego,
że miałam już dość opowiadania o sobie i słuchania tych wszystkich historyjek
facetów, którzy okazywali się pomyłkami. „Zaczekam cierpliwie na faceta, który
zaczaruje mnie tak, że będę chciała się z nim spotkać”. I słuchajcie – poszłam
na randkę! Poszłam na nią z walącym sercem i spoconymi dłońmi. Nie byłam
znudzona, ani zmęczona, nie miałam ochoty uciekać, albo wstydzić się swojego
ubrania. Nie musiałam mówić – „Proszę, dziękuję ” akcentując „ą” i „ę”. Byłam
sobą. Randka bardzo się udała. I tutaj padnie zasada numer osiem – NIGDY NIE MÓW NIGDY. I chociaż od
dłuższego czasu wmawiałam sobie – „Przecież to tylko kolega” życie totalnie
mnie zaskoczyło! Czasem warto pobyć
trochę samemu, żeby zrozumieć czego tak naprawdę oczekujemy od drugiej osoby.
Wziąć życiowy wdech i nauczyć się bycia ze sobą. I kiedy już będziemy zakochani
w swoim życiu, miłość sama zapuka do naszego okna. Warto zostawić je uchylone,
wiecie – tak na wszelki wypadek!
Gdybym wcześniej trafił na ten artykuł, na pewno wiele z moich dotychczasowych randek zakończyłoby się bliższą znajomością.
OdpowiedzUsuń