Jak poradzić sobie z rozstaniem?


Jak poradzić sobie z rozstaniem? To pytanie po założeniu bloga dostawałam średnio raz w tygodniu. – Jak sobie poradziłaś? – Wiecie bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Są poradniki na temat tego -  jak radzić sobie z rozstaniem – ale szczerze to wszystko o dupę potłuc. Nie ma rzeczy, które powinno się wtedy robić lub nie. Nie ma zasad. Jest uczucie i cholera nikt mi nie wmówi, że idzie za tym racjonalizm. Oczywiście – nie na samym początku. Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Wiem jakie pierwsze pytanie zadałam sobie tuż po rozstaniu – Uważasz, że dobrze się stało? I wiecie złapałam w głowie tę pierwszą myśl, która trwała ułamki sekund – TAK! A potem już tylko łzy, morza łez wylane przez tygodnie. To jest potrzebne – dla mnie było to oczyszczeniem. To tak jak z prysznicem. Bierzesz go i zakładasz czyste ubranie, a nie to schodzone po całym dniu. No właśnie – więc wyobraźcie sobie, że te łzy to taki Wasz prysznic po ciężkim dniu. Podobno rozstania mają etapy – tak czytałam w tych wszystkich poradnikach. Nie, nie mają. Wszystko zależy od Nas. Jak zakończyła się relacja, jak wyglądała pod koniec, jak wyglądała w gorszych momentach, jak się wtedy czuliśmy, jak czuliśmy się w momencie, kiedy tej osoby zabrakło. To nie jest jeden algorytm, to miliony wzorów – każdy z Nas jest inny, nie ma dwóch takich samych rozstań, takich samych związków. Nie można, więc mówić o etapach. Po prostu wszystko przychodzi w zajebiście chaotycznej kolejności i czasem powtarza się setki razy, aż w końcu przestaniemy czuć, a zaczniemy myśleć.  Jest jedna rzecz, które kategorycznie nie powinniśmy robić – pytać innych o zdanie. Wierzcie mi lub nie, sami robicie sobie tym krzywdę. Ja też ją sobie robiłam. Jedyną osobą, której powinniście zadać to pytanie jesteście Wy sami. Chcę być w tej relacji czy nie? Z jakich przyczyn się rozpadła? Jak się teraz czuję? Jakiego partnera potrzebuję? Jaką byłam osobą w tej relacji – jaką osobą jestem teraz? Te pytania jednak padają dużo później, kiedy wiecie – ten rozum zacznie pracować. Najpierw jest czarna rozpacz. Oczywiście, zależy którą stroną w rozstaniu jesteście. Ale mam tutaj na myśli osoby, które przysłowiowo zostały kopnięte w dupę. Wiecie co najbardziej wkurzało mnie po tym rozstaniu ? – Będzie dobrze, zobaczysz zakochasz się, będziesz jeszcze szczęśliwa, wyjdzie Ci to na dobre. No cholera jasna miałam ochotę za to zabić. I teraz do wszystkich tych , którzy są w tym żałobnym okresie rozstania, powiem Wam te pieprzone słowa BĘDZIE DOBRZE, ZOBACZYSZ ZAKOCHASZ SIĘ, BĘDZIESZ JESZCZE SZCZĘŚLIWA/Y, WYJDZIE CI TO NA DOBRE! Wiem – pewnie mnie teraz nienawidzicie, ale taka jest prawda. Tylko dopiero z czasem staje się to Waszym filarem. Pamiętam jak było mi ciężko. Pamiętam jak płacząc osuwałam się na podłogę po meblach kuchennych powtarzając sobie – ma kogoś, tak po prostu sobie kogoś znalazł i już mnie nie chce. No zdarza się. Wiecie – w życiu nie da się mieć wszystkiego na zawsze i przekonałam się o tym wielokrotnie. Miłość jest i nagle może jej nie być. A my tak się kurczowo tego trzymamy, zamiast często puścić to wolno. Jeśli naprawdę kochacie – pokochajcie siebie. Od tego wszystko się zaczyna. I ja dopiero po rozstaniu zrozumiałam kim jestem, czego pragnę od życia. Zrozumiałam co się stało i dlaczego się tak wydarzyło. Wyciągnęłam wszystkie błędy na wierzch i je przeanalizowałam. Powtarzałam, do zrzygania – będę szczęśliwa. Ale nie w kontekście – bo kogoś znajdę. Powtarzałam to, bo bardzo pragnęłam być po prostu szczęśliwa. Niezależnie od tego z kim jestem – sama ze sobą chce czuć się kochana. Rozstanie to bolesny okres, ale jeśli przejdą łzy, zrozumiecie, że pewne rzeczy dzieją się po to, żebyśmy mogli zrobić w końcu coś dla siebie. Zmienić swoje życie. Zacząć od nowa. Wyciągnąć wnioski. I przede wszystkim, najważniejsze – poczuć miłość. Najpierw do siebie, a potem do kogoś, kto na to zasługuje. Nie ma lekarstwa na rozstanie, na to bolesne pytanie – „jak sobie z tym poradzić?”. Gdyby była taka piguła, sama rok temu chętnie bym ją łyknęła. Ale niestety trzeba sobie z tym poradzić samemu. I na to potrzeba bardzo dużo czasu, bardzo dużo cierpliwości. Musicie zatroszczyć się o siebie najlepiej jak potraficie. Być dla siebie przyjacielem w tym trudnym czasie – i przytulać jeśli trzeba. Pamiętajcie miłość nie jest okrutna, miłość to piękny stan i poczujecie to wtedy, kiedy będzie prawdziwa! I tego Wam życzę z całego serca. Szczerej, prawdziwej miłości, która idzie w parze z przyjaźnią i wsparciem! I ONA do WAs przyjdzie - w odpowiednim momencie!

Komentarze

Popularne posty