Czasem nie chce mi się chcieć. I luz - to jest OKEJ!
Jestem
człowiekiem, który kiedy stawia sobie jakiś cel i tworzy plan – musi doczekać
jego realizacji. Czasem trudno jest mi się pogodzić z porażką. Zwykle nie dopuszczam
do takiej sytuacji, ale. . . jeśli już się pojawia – czuję jej bardzo gorzki posmak.
Zawsze wkręcam się w coś na 100%.
Nie interesują mnie półśrodki, albo parszywe wykonanie, zwłaszcza jeśli w grę
wchodzą moje marzenia i ich realizacja. Krok za krokiem – nieważne czy będzie
to szybki bieg, czy też spokojny spacer – zawsze poruszam się naprzód. Czasem jednak
nie chce mi się już chcieć. Wtedy czuje
się cholernie spięta. Boję się, że życie przemknie mi wówczas przed oczami i
cholera jasna – nie zdążę nawet mrugnąć powieką. Wiecie – ja naprawdę boję się
poddać, bo nie chce zawieść tej małej dziewczynki, która doświadczyła w życiu
zbyt wiele zła. Chce żeby była z siebie dumna. Wierzyła w siebie i w to, że
jest kimś wyjątkowym. Wszystko co robię, robię właśnie dla niej. Nie chce, by obudziła
się któregoś dnia i powiedziała – „Zawiodłaś,
a przecież obiecałaś”.
Nigdy
nie przypuszczałam, że będę miała w sobie tak dużą wolę życia. Kiedyś zupełnie
mi na nim nie zależało. Wszystko mi było jedno, czy umrę natychmiast, czy
zachoruję. Nie szanowałam swojego życia. Nie chciało mi się nic. Pamiętam
dokładnie moment, w którym przestałam się nad sobą użalać. Przestałam myśleć,
że życie jest jak nietrafiony prezent urodzinowy. Cieszę się z zasady, żeby innym
nie było przykro, ale tak naprawdę mam go gdzieś. Weszłam wtedy do sali szpitalnej,
w której na łóżku leżała moja siostra. Zupełnie nie podobna do siebie – zawsze uśmiechnięta
i pełna życia – w tamtym momencie ledwo oddychająca. Długo nie chciałam złapać Jej
za rękę. Wiedziałam, że nie jestem gotowa na pożegnanie. W głowie powtarzałam słowa,
prowadziłam monolog, myślałam, jak mogę
to obejść, żeby się nie żegnać. Trzymając Ją za rękę, poczułam przypływ życia
jak nigdy do tej pory. Jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Dostałam pieprzony
policzek! Zasługiwałam na niego – przyznaję.
Wiecie życie już takie jest, że wciąż
za czymś gonimy. Próbujemy zadowolić szefa, rodziców, partnera, przyjaciół i
otoczenie. Wkładamy mnóstwo masek, które wierzcie mi lub nie – gówno znaczą dla
innych. Jedyną wartość jaką możemy wynieść z tego życia i jedyną wartością, którą
możemy się dzielić z innymi to – bycie sobą. I jeśli Ci się dziś nie chce – nie
traktuj się jak nieudacznika. Nie próbuj sprostać czyimś oczekiwaniom. Może Ci
się przecież przez chwilę nie chcieć – i wiesz co – to jest naprawdę OKEJ! Przestań
przeklinać swoją pracę i życie. Przestań zachowywać się jak pępek świata. Przestań
myśleć, że musisz! Bo przecież – Ty nic nie musisz. I kiedy zrozumiesz prostą
zasadę, że czasem trzeba się totalnie rozładować i wyłączyć, żeby znów chcieć
to wszystko, czego nie chce Ci się dziś – zrozumiesz na czym polega życie.
Chwile zwątpienia i
niechcenia – to sól naszego życia. Pogódź się z tym i nie dosypuj sobie
kolejnych porcji. Jeśli masz cholernie słone życie – po prostu znajdź swoje ziemniaczki. I zmień w końcu jego smak!
Bardzo trafne przemyślenia, dają do myślenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane, trzeba brać życie w swoje ręce i robić to co trzeba, uzalaniem się wiele nie zdzialamy :)
OdpowiedzUsuńPiękny tekst! Mam wrażenie że w pędzie obecnego życia zapomnieliśmy o podstawowej sprawie - jak żyć i mieć z tego życia radość.
OdpowiedzUsuń