Ludzie za mało ze sobą rozmawiają, a za często stawiają na domysły.


,,Ludzie za mało ze sobą rozmawiają, a za często stawiają na domysły i czekają, aż ktoś zrobi pierwszy krok.’’ – usłyszałam ostatnio od mojej przyjaciółki. Cholera! Napiszę o tym felieton.  A potem usiadłam przed komputerem i poczułam rozrywającą niemoc – bo jak mam napisać coś pozytywnego i pokrzepiającego o czymś, co właśnie w tej chwili mnie dotyka? Zalana łzami zastanawiam się czy potrafię jeszcze czuć i mówić o swoich uczuciach. Jesteśmy tylko ludźmi, ale dlaczego do cholery trzymamy wszystko w sobie? Dlaczego nie mówimy o tym, co czujemy? Dlaczego – nie rozmawiamy? O ile prostsze stałoby się życie, gdyby na czas powiedzieć – kocham Cię, potrzebuję Cię, jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, wybacz mi. Trudniej przechodzi przez gardło, niż – tak bardzo mnie denerwujesz? Lepiej przecież wykrzyczeć złość, zamiast powiedzieć proste – Przepraszam, to moja wina. Ludzie potrafią powiedzieć – Nie rozumiesz mnie – hej, ale czy mówisz o co Ci chodzi? Często zamykamy się w sobie. Często wierzymy, że ten drugi człowiek się domyśli. Często też boimy się cokolwiek powiedzieć, żeby kogoś nie zranić lub nie stracić. To błąd! Rozmowa to najpiękniejsza rzecz jaką można komuś ofiarować. To taki prezent, który cieszy każdego. To znak, że Nam na kimś zależy!
 W dzisiejszych czasach – wciąż piszemy i rozmawiamy o bzdurach – nie potrafimy mówić o uczuciach i obawach. Boimy się mówić o planach i emocjach. Odsuwamy je na bok – jakby nie istniały, zakładając te obrzydliwe – maski szczęścia. Ileż kryje się pod nimi smutku i łez. Każdy chociaż raz w życiu przymierzył taką maskę. Jedni tylko na chwilę, inni na nieco dłużej, jeszcze inni – zapomnieli już jak to jest żyć bez niej. Stale ,,robimy dobrą minę do złej gry” – ale czy oby na pewno jest Nam to potrzebne? Największa z krzywd jaką można wyrządzić sobie i innymi – to udawanie i milczenie. Przecież każdego z Nas w życiu może coś uwierać. Jednych za gruba metka w gaciach, a innych niesatysfakcjonująca relacja. W obu przypadkach – trzeba temu zaradzić. Nikt przecież nie chodzi z wkurwiającą metką cały dzień, tylko po to żeby się stale irytować – więc do cholery – dlaczego trwać w niewygodnej relacji? Na wszystko jest sposób, zawsze jest rozwiązanie, ale jest jeden problem – trzeba go poszukać!
Zawsze byłam osobą, która wprost mówiła o swoich uczuciach i potrzebach. Jeśli coś mnie wkurwiało, nie udawałam, że mnie cieszy. ,,Baba z wozu, koniom lżej’’ – zrzucałam balast i szłam dalej. A potem przyszedł moment, w którym – straciłam bliską osobę.  Zaczęłam się bać. Panicznie. Przestałam mówić – co czuję, zaczęłam przymierzać – maskę szczęścia. Na początku zagościła na chwilę. Włożyłam, stwierdziłam, że to pierdolę i rzuciłam ją w kąt. Nie będę nikogo udawać, nie po to przyszłam na świat, żeby wszystkim tyłki podcierać. Potem poznałam smak samotności i zrobiło mi się bardzo źle na serduszku. Przygnębiona tym wszystkim – założyłam maskę po raz drugi. Włożyłam i nosiłam ją kilka dobrych miesięcy. I obudziłam się, któregoś dnia i maska stała się tak niewygodna, że rzuciłam nią po raz drugi. Poznałam smak szczęścia, przestałam udawać kogoś, kim zupełnie nie byłam. Ależ odetchnęłam – z niewiarygodną ulgą. Zapomniałam o tej masce, przestałam udawać, zaczęłam mówić. Potem po raz kolejny po nią sięgnęłam. Będąc w żałobie – musiałam jakoś funkcjonować. Z dnia na dzień przestałam płakać, wiecie – wyłączyłam kurwa mać emocje! I w tej właśnie chwili wiem, że to było najgorsze, co mogłam kiedykolwiek zrobić. Przestałam cokolwiek czuć. Dziś – nie czuję już nic. I wiem, że brzmi to jak zapis z pamiętnika nastolatki. Chciałabym, żeby tak było, ale – mam 27 lat i nie potrafię czuć. Gdybym mogła cofnąć czas – zrobiłabym wszystko, żeby móc przeżyć każdą emocję, którą zamiatałam pod dywan. Krzyczałabym i płakałabym. Rzucała przedmiotami. Miałabym ogromne pokłady żalu. Nie uśmiechałabym się mówiąc – Jest okej, wytłumaczyłam sobie to wszystko, jest dobrze. I Wy też nigdy, przenigdy nie róbcie sobie tej krzywdy! Ludzie nie zrozumieją tego, co czujecie w danej chwili i nawet nie próbujcie im tego tłumaczyć, ale jeśli macie potrzebę mówić, co Was uwiera – mówcie nawet jeśli ktoś będzie stukał się w głowę. Mówienie przynosi ulgę. Jak ciepła kąpiel po mroźnym spacerze. Jak spokojny sen, po ciężkim dniu.
Dziś chciałabym napisać, że wszystko jest możliwe. Nie tylko dla Was. Dziś równie mocno potrzebuję tych kilku słów pokrzepienia. Chciałabym dać receptę na – naprawienie siebie i relacji. Chciałabym być lekarzem serca i duszy – ale – nie jestem. Mogę tylko czule wyszeptać do Was – rozmawiajcie, proszę. Mówcie – kiedy Was boli i uwiera. Mówcie – kiedy jesteście szczęśliwi i kochacie. Mówcie – kiedy jesteście źli i coś Was rozczarowuje. Mówcie! Bo mówienie jest lekarstwem na świat pełen złudnych masek i fałszywego szczęścia. Mówcie, bo słowa niosą za sobą emocje i uczucia. Mówcie, bo świat tego potrzebuje. Wszyscy potrzebujemy słów. Od słów wszystko się zaczyna i na słowach – niewypowiedzianych – wszystko się też kończy.




Komentarze

Popularne posty